jak leczyć covid w domu
MEDYCZNIE,  Uncategorized

Leczenie koronawirusa / COVID-19 w domu

Z tego co pamiętam, nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się linkować wpisów na tym blogu swoim pacjentom. W zwariowanych obecnie czasach stało się to jednak koniecznością. Także, drogiej pacjencie „z realu”, jeśli trafiłeś tu z mojego polecenia po bezpośredniej wizycie, której powodem było diagnozowanie i leczenie koronawirusa – serdecznie Cię witam.

W tym artykule postaram się odpowiedzieć na pytania:

  • DLACZEGO leczenie koronawirusa / COVID-19 jest tak skomplikowane?
  • PO CO w ogóle leczyć COVID-19 w domu skoro nie ma na niego leku ?
  • Czy NIE WYSTARCZY po prostu POŁOŻYĆ SIĘ i przespać ten najtrudniejszy czas?
  • W jaki sposób MONITOROWAĆ swój stan zdrowia ?
  • PO CZYM poznać, że sytuacja się POGARSZA i trzeba rozglądać się za bardziej profesjonalną pomocą ?

Jeśli trafiłeś na ten wpis to najprawdopodobniej wykonałeś test na obecność wirusa SARS-CoV2 i zakażenie COVID-19 zostało u Ciebie prawidłowo zdiagnozowane.

/Mała uwaga dotyczy osób, które koronawirusa zdiagnozowały sobie samodzielnie. Nawet najbardziej wnikliwy wywiad i badanie lekarskie
nie są w stanie zastąpić badania genetycznego materiału wirusa. Tym bardziej nie spodziewałabym się tego po aplikacji z komórki, oceniającej kolor tęczówki i skład wydychanego powietrza- oczywiście przy użyciu czujnika GPS telefonu. Dlatego BARDZO (tak, krzyczę) proszę o nie diagnozowanie się samodzielnie- tylko szybki kontakt z ze swoim lekarzem i ewentualne wykonanie stosownego badania./

Zanim przejdziemy do części głównej wpisu,chciałabym tylko krótko nakreślić

Dlaczego leczenie koronawirusa jest tak skomplikowane:

*Po pierwsze (co w sumie oczywiste), wynika to z braku leku celowanego na wirusa SARS-CoV2, wywołującego infekcję. Czyli nie potrafimy zabić, ani unieszkodliwić koronawirusa jakimś konkretnym lekiem. W wypadku znanej bakterii byłoby szast-prast i po krzyku.

*Poza tym przebieg tej konkretnej infekcji jest sinusoidalny. W większości infekcji po okresie wstępnie złego samopoczucia, pojawia się tendencja wznosząca i (o ile nic złego się nie wydarzy), pacjenci stopniowo poprawiają się z dnia na dzień. Z COVID-19 jest inaczej. Kiedy już wydaje się, że choroba ma się ku końcowi- potrafi przypuścić niespodziewanie zmasowany atak. Lub, na szczęście również odwrotnie- jednego dnia leżysz plackiem, drugiego jesteś bliski euforii.

*Prowadzimy wyścig z czasem. Część preparatów aktualnie stosowanych w leczeniu COVID-19 ma zastosowanie jedynie w pierwszym tygodniu choroby. Pacjenci najczęściej pogarszają się ok.7-10 doby. Trzeba dobrze wyczuć moment, kiedy pacjent odniesie największą korzyść z pobytu na oddziale szpitalnym.

/Tutaj opowiadam Wam więcej o przebiegu samej infekcji, czyli o objawach COVID-19 w praktyce/

*Stan kliniczny nie zawsze odpowiada obiektywnym pomiarom. Dotyczy to głównie pomiarów stopnia natlenowania, ale nie tylko. W innych chorobach dróg oddechowych niemal zaraz po wejściu do gabinetu widać problem z saturacją. Tu nie jest to takie oczywiste. Pacjenci, nawet przy rozpoznanej niewydolności oddechowej, nie muszą odczuwać nasilonej duszności. Ciężko więc na podstawie samego samopoczucia chorego, określać czy jego stan jest dobry czy zły.

*Silne emocje i szeroki, wielokierunkowy przekaz medialny z pierwszej fazy epidemii upewniły nas w przekonaniu, że GORĄCZKA, KASZEL i DUSZNOŚĆ to najgorsze, co może nas spotkać w przebiegu tej infekcji. Niestety nie jest to prawdą. Choroba daje bardzo dużo rozmaitych objawów z różnych układów. Często poważnych, ale mało specyficznych i przez to trudno uchwytnych. I czasem po lekarskich rozmowach mam wrażenie, że już niedługo będzie można doktoryzować się z diagnozowania i leczenia COVID oraz wszystkich jego powikłań.

*trudno wyodrębnić rzetelnie grupy ryzyka. Pacjenci w podobnym wieku i z podobnymi schorzeniami, mogą przechodzić infekcję w bardzo różny sposób i jest to zależne od wielu czynników, nie tylko od PESEL czy obecności chorób współistniejących. Ponad to np. osoby z tej samej rodziny potrafią przechodzić infekcję w różny sposób. Jeden członek rodziny będzie miał biegunkę, inny ból gardła a trzeci jedynie zawroty głowy. I należy zachować dużą staranność, aby zweryfikować, który z objawów dotyczy samej infekcji koronawirusem, a który jest np. dodatkowym sygnałem, że dzieje się coś niepokojącego

*/to jest akurat pocieszające/, ale nie każdy pacjent, który w teorii jest obciążony ciężkim przebiegiem infekcji, musi prowadzić swoje leczenie w szpitalu. Wiele osób, które zapowiadały się bardzo niepokojąco, poradziło sobie z infekcją „raz-dwa” i aktualnie hasają w centrach handlowych w szale poświątecznych zakupów.

Zastanówmy się więc:

Po co leczyć chorobę, na którą lekarstwa nie ma?

Otóż sam fakt, że nie potrafimy wyleczyć przyczyny danej choroby, nie oznacza że nie możemy łagodzić jej skutków. Mam wrażenie, że w zbiorowej świadomości utarło się aktualnie przekonanie, że zażywając witaminę C i D, jesteśmy w stanie pokonać całe zło świata. I tylko kompletni nieudacznicy (za przeproszeniem), którzy nie zdążyli zaopatrzyć się w te dwie cudowne substancje, muszą mierzyć się z powikłaniami koronawirusa. Niestety sprawa ta, nie jest tak oczywista.

Kiedy już wyjaśniliśmy sobie kwestie trudności w monitorowaniu pacjentów z COVID-19 i zmienność przebiegu, zastanówmy się co kryje się pod hasłem leczenia. Chodzi bowiem nie tylko o podawanie leków i zapijanie ich gorącą herbatką z sokiem malinowym. Leczeniem w tej trudnej sytuacji będzie też szersze spojrzenie na pacjenta i jego ŚCISŁE MONITOROWANIE-po to, aby jak najszybciej wyszukać osoby, które mogą być narażone na ciężki przebieg tej infekcji.

Jaki lek ma w tej chwili pierwszeństwo w leczeniu COVID-19?

Po pierwsze, już na wstępnie wiemy, że niektórzy wiekowi lub schorowani pacjenci mogą przechodzić infekcję koronawirusem trochę bardziej intensywnie niż inne osoby, choć oczywiście nie jest to regułą. W tej chorobie nie da się do końca przewidzieć, która osoba będzie odczuwała jedynie katar, a która zmuszona zostanie do korzystania ze wsparcia szpitalnego. Dlatego osobiście uważam, że

Najważniejszym elementem domowego leczenia zarażenia wirusem jest OBSERWACJA pacjenta.

I to jest najważniejsze zdanie, które chciałabym żebyście zapamiętali! A więc punkt pierwszy leczenia to pomiary czynności życiowych, które spokojnie możecie wykonywać samodzielnie w domu. Opiszę Wam pokrótce co i jak często należy mierzyć.

* Pomiary czynności życiowych: SATURACJA= wysycenie krwi tlenem.

Ja wiem, że my z natury nie mamy takiego nawyku. W czasie infekcji, co najwyżej jesteśmy skłonni sięgnąć po termometr. Natomiast istotne jest, że w zakażeniu koronawirusem to właśnie pulsoksymetr jest tak istotnym urządzeniem, jak termometr w innych chorobach. Wynika to z faktu, że stosunkowo często pacjenci nie odczuwają spadku natlenowania organizmu tak szybko, jak w innych chorobach.

Dotychczas zwykle ten spadek saturacji w innych chorobach widać było niemalże gołym okiem. Natomiast, przy infekcjach koronawirusem, często dopiero pogorszenie parametrów sugeruje, że z pacjentem zaczyna się dziać coś złego.

Dlatego w żadnym wypadku nie można opierać się tylko na relacji pacjenta pt. ” Czuję się wyśmienicie/ Czuję się jakby przejechał mnie walec”, bo to po prostu jest złudne.

Jeżeli pacjent jest młody i nieobciążony, warto pomiar saturacji wykonywać min. 2 razy dziennie. Jeśli występują jakieś obciążenia lub mamy do czynienia z seniorem albo po prostu przebieg cięższy warto te pomiary wykonywać minimum 4-6 razy na dobę.

Jeśli chcecie wiedzieć więcej o prawidłowym sposobie wykonywania pomiaru saturacji zapraszam do obejrzenia poniższego filmu:

Wartości uznawane za prawidłowe u zdrowej osoby to 98-99%

Kwestię interpretacji tych wyników proponuję jednak pozostawić w gestii Waszego lekarza prowadzącego. Może być tak, że- ze względu na chorobę przewlekłą- zaczynacie od saturacji 94% przed infekcją. W tym wypadku chwilowy spadek parametrów do 92 czy 93 nie będzie żadnym dramatem. Jednak, u osoby zdrowej, to już inna para kaloszy.

Obrazowo, zwykle umawiam się z pacjentami tak, żeby sami szukali ze mną lub innym lekarzem kontaktu, jeśli saturacje spadają do 95-96%. Jeśli utrzymuje się poniżej 95, to w sytuacjach awaryjnych powinni dzwonić też w weekend. Nigdy do tej pory nie udostępniałam swojego prywatnego numeru telefonu, ale w tym roku były takie okresy, kiedy dostępność pomocy medycznej była mocno ograniczona. Te historie mroziły mi krew w żyłach. Bo uważam, że wiele z osób, które nie doczekały- choćby rozmowy i prostego komunikatu: „TAK, to już jest moment na szpital”, można było uratować! Uwierzcie mi- wolę poświęcić te kilka minut na rozmowę w dniu wolnym, niż po kilkudziesięciu godzinach- w poniedziałek, w warunkach POZ, ratować pacjenta z ciężką niewydolnością oddechową.

Wg wielu lekarzy absolutnie nieprzekraczalną granicą, przy której pacjent powinien znaleźć się w szpitalu jest saturacja poniżej 90%

Z tym ciężko się kłócić. Taki pacjent najczęściej wymaga intensywnego leczenia tlenem i monitorowania.


Jeśli infekcja dopadła nas w momencie, kiedy jeszcze nie zdążyliśmy sprawić sobie najbardziej bajeranckiego gadżetu roku 2020, nic straconego. Ba, powiem więcej! Nawet u szczęśliwców posiadających pulsoksymetr zalecam oprócz saturacji pomiary kolejnego parametru, czyli:

* Pomiary czynności życiowych: CZĘSTOŚĆ ODDECHÓW

Tu jednak występuje niespodziewana trudność w postaci braku sprzętu, który wykonywałby taki pomiar za nas. Nie uwierzycie ile osób pyta o to, jak taki pomiar wykonać!

Jak wykonać pomiar częstości oddechów?

To proste! Wystarczy nastawić stoper na 1 minutę. W tym czasie mierzyć same wdechy / ruch klatki piersiowej w górę lub wdech & wydech(czyli cały oddech, NIE osobno!). Taki pomiar należy powtórzyć 3x (no, może 2x jak już nabierzecie wprawy:) i wyciągnąć średnią. Najlepiej sprzęt elektroniczny w tej roli zastąpi partner/mąż. Niestety w trakcie pomiaru dokonywanego samodzielnie za dużo myślimy o tym oddychaniu i potem wychodzą jakieś cuda. Także odpalamy film / książkę dla siebie-a życzliwej osobie z otoczenia stoper w dłoń.

W tym wypadku norma częstości oddechów u dorosłego pacjenta to 12 do 16 oddechów na minutę

Tu znów za wszelką cenę chciałabym uniknąć diagnozowania przez internet. Ale wartością, która poważnie wzbudza moją czujność jest wynik 25 oddechów/ minutę. A przy 30/min w ogóle nie dyskutuję, tylko pakuję klienta do transportu do szpitala.

Pragnę tylko zaznaczyć, że pomiarów tych dokonujemy W SPOCZYNKU. To nie znaczy: 23 sekundy siedziałem, a wcześniej 4 razy wbiegłem po schodach. Musicie nic-nie-robić i nie-mieć-zmartwień przez dobrych kilka minut wcześniej.

Czy jest sens mierzyć samą saturację lub częstość oddechów?

Przede wszystkim pomiar częstości oddechów przydaje się na samiutkim początku infekcji. Kiedy pacjent nie zdąży jeszcze zorganizować sobie pulsoksymetru. Albo u pacjentów, którzy mają wyjściowo obniżoną saturację. Poza tym czasem zdarza się, że pomiar saturacji jest niespójny z pomiarem częstości oddechów, czyli saturacja nie spada jeszcze tak bardzo ale częstość oddechów już rośnie.

*Pomiary ciśnienia tętniczego i tętna

Klasycznie zawsze w ostrych zachorowaniach należy je sprawdzać. Mówią wiele o kondycji układu krążenia i nawodnieniu. A jest to tym bardziej istotne, że w infekcji COVID-19 obserwowana jest tendencja do spadków ciśnienia, która występuje nawet u pacjentów z nadciśnieniem tętniczym i czasem wymusza nawet okresowe odstawienie leków obniżających RR. Nie będę się rozpisywać na ten temat, ponieważ interpretacja wyników tych pomiarów powinna być wykonywana przez Waszego lekarza prowadzącego.

*A gdzie pomiary temperatury? Gdzie sens? Gdzie logika?

Intencjonalnie nic do tej pory nie wspominałam o termometrach, bo i tak temperaturę grzecznie mierzycie:)
Chciałam jednak trochę odmitologizować wagę tego parametru w przebiegu infekcji koronawirusowej. Ani fakt braku gorączki nie zapewnia nam w 100% lekkiego przebiegu. Ani jej spora wysokość, nie skazuje od razu na leczenie szpitalne. (A jak słyszę: nie pójdę na test, bo przecież nie mam gorączki!…to wszystko mi opada. ) Nie przeceniajmy wartości termometru w tej infekcji.

Zdecydowanie, jako choroba zakaźna, COVID-19 często skutkuje zwyżką temperatury. U niektórych będzie to 37, u innych 39 i ta różnica nie musi świadczyć o niczym. Oczywiście dobrze jest wiedzieć CZY i ILE DNI już się gorączkuje. Ale istotne jest też JAKA jest reakcja NA LEKI. A przede wszystkim wychwycenie momentu, kiedy gorączka utrzymuje się przez dłuższy okres czasu lub pojawiają się jej zwyżki po pewnej przerwie.

/Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o gorączce mam tu dla Was mnóstwo wiedzy w tym temacie. Począwszy od informacji jak prawidłowo mierzyć temperaturę, poprzez dietę w trakcie gorączki, sposoby na obniżanie gorączki bez leków, aż po aplikację na Android w prosty sposób obliczającą prawidłową dawkę leku przeciwgorączkowego „Dr Fever”. Korzystajcie!/

Także ten parametr z pewnością będzie monitorowany przez waszego lekarza prowadzącego. I może być cenną wskazówką np. przy podejmowaniu decyzji o włączeniu antybiotyków w związku z nadkażeniem bakteryjnym. Ale nie podpisuję się pod stwierdzeniem, że pomiary temperatury są wystarczające do prawidłowej obserwacji chorego.

Dobra, dobra- kapujemy. Oddechy i oddechy, ale gdzie miejsce na leki na COVID-19?

Jeśli już przechodzimy do faktycznego postępowania leczniczego, które może zapewnić wam sukces to…niestety muszę was rozczarować. Bo punkt drugi w hierarchii ważności wcale nie jest upragnioną pigułką, ani proszkiem lub syropem!

1. To postępowanie ułożeniowe, czyli przyjęcie odpowiedniej pozycji ciała.

Nawet jeśli osłabienie jest tak duże, że stać Cię jedynie na przyjęcie pozycji placka- nie ma problemu. Ale proszę Cię, pliz- leż tym plackiem brzuchem w dół!

Leżenie na brzuchu zdecydowanie poprawia sytuację pęcherzyków płucnych, które w innych pozycjach są trochę zgniecione.

Jak takie winogrona, na których ktoś położył się całym ciężarem ciała. a Ty chcesz mieć swoje winogrona jędrne i soczyste! Także:

Najbardziej polecana do odpoczynku pozycja, zwłaszcza u pacjentów obciążonych ciężkim przebiegiem infekcji, to pozycja leżąca na brzuchu.

Najczęściej na taką propozycję pacjenci reagują stwierdzeniem, że jeszcze nie leżą pod respiratorem. I robimy to właśnie po to, aby tak zostało. Jak najwcześniej, jeśli tylko obecne są nasilone objawy z dróg oddechowych. Aby poprawić komfort można podłożyć poduszkę w okolice podbrzusza. Dla osób, które absolutnie nie zaakceptują leżenia z głową w dół istnieje alternatywna wersja z przekładaniem z boku na bok. Ale chyba wszyscy zgodnie możemy stwierdzić, że najgorszym rozwiązaniem jest leżenie płasko na plecach. Z winogronami rozgniecionymi ich ciężarem. (Czasem musi być obrazowo!)

Czy to już czas na leki na koronawirusa w domu?

Nope. Ale jesteśmy coraz bliżej! Punkt drugi (trzeci?) również nie jest żadnym preparatem farmaceutycznym.

2. Tym razem nacisk będziemy kładli na ćwiczenia oddechowe.

Mogą to być zupełnie najprostsze ćwiczenia z zestawów dla pacjentów z astmą czy POChP. Tutaj dostępna jest wersja wideo takich ćwiczeń. Istnieją też całkiem zabawne możliwości treningu dla dzieci z użyciem balonów lub innych pomocy. Najważniejsze, żeby nie bać się włączyć tego elementu do opieki nad chorym na COVID-19.

Intensywność takich ćwiczeń zależeć będzie od stanu pacjenta i jego kondycji wyjściowej. Na pewno nadrzędną zasadą jest, że nie chcemy doprowadzić do przemęczenia ani spadków saturacji. Ćwiczenia mają wspierać rekonwalescencję, a nie ją uniemożliwiać.

Zwłaszcza przy cięższych postaciach infekcji warto jednak wspomnieć o tym, że:

Ćwiczenia te powinny być wykonywane już od początku wystąpienia objawów- a nie dopiero w momencie, kiedy zaczynamy odczuwać duszność!

Wtedy na wszelkie działania profilaktyczne jest już za późno i przeradzają się one bardziej w działania lecznicze.

Jeśli przyglądaliście się tej pediatrycznej wersji z pewnością zauważyliście, że wykorzystywano różne przedmioty codziennego użytku- tak, aby pomóc się pacjentowi „wczuć” w sytuację. Często seniorzy nie są zbyt chętni, aby robić jakieś wygibasy z krzesłem. I tu w sukurs przychodzą nam pomoce dedykowane pracy oddechowej z osobami dorosłymi.

Przykładem takiego sprzętu może być trenażer oddechowy. To urządzenie z rurkami, które wygląda trochę jak komora losowania Lotto. Znajdują się tam piłeczki, które w zależności od siły wydechu unoszą się na mniejszą lub większą wysokość. Im więcej piłeczek podniesiesz- tym większa siła wydechu. Będę jednak realistką. Już widzę te tłumy szturmujące sklepy rehabilitacyjne i Allegro w oczekiwaniu na kolejną falę zachorowań:) Na szczęście możemy stworzyć podobny sprzęt metodą chałupniczą.

Jest to tzw. „dmuchawka”.

Można ją uzyskać przerabiając na przykład 0,5-0,75 litrową butelkę z wodą na taki trenażer DIY. Wycinamy dziurkę w nakrętce i wkładamy do niej rurkę. Ważne, aby nie była to najmniejsza z możliwych średnica, bo opór wytworzony w ten sposób może być nie do pokonania dla słabszych pacjentów. Nalewamy wodę do butelki i rozpoczynamy ćwiczenia od wsunięcia końcówki rurki około 2 cm poniżej poziomu wody. Dmuchamy. W miarę przyzwyczajania się dróg oddechowych do pracy z oporem, wsuwamy rurkę stopniowo coraz głębiej aż do 10, nawet 15 cm. Takie ćwiczenia wykonujemy po 5-10 powtórzeń, kilka razy na dobę (zwykle co ok. 2 h).

Przejrzysty opis wykonania „dmuchawki” możecie znaleźć na stronie Instytutu Edukacji Logopedycznej, a film z ćwiczeniami metodą Lax Vox tu (choć pacjenci z COVID nie potrzebują „pełnej” wersji takiego treningu)

Leki na COVID w domu- czy to już?

Almost there…Tym razem znów NIE będzie to lek do kupienia w aptece. Nie wiem jednak, czy dotychczas wyraziłam się wystarczająco jasno. Ta kolejność, w której opisuję postępowanie NIE JEST PRZYPADKOWA. Także zostajemy przy postępowaniu niefarmakologicznym, które jest tutaj niesłychanie ważne. (Złośliwi powiedzą, że dlatego, że nie mamy nic innego. Ja jednak pozwolę sobie nie zgodzić się z tym krzywdzącym twierdzeniem. Jak zresztą w większości chorób- dieta i te sprawy ma olbrzymie, lecz niedoceniane znaczenie!).

3. i 4. Teraz skupimy się na nawodnieniu i odżywianiu pacjenta.

U wielu pacjentów z infekcją koronawirusem, wiodącym objawem jest osłabienie. Niektórzy, zupełnie bez przesady, nie mają siły, żeby wstać i zrobić sobie coś do jedzenia. A tym bardziej myśleć o tym, by był to naprawdę pożywny posiłek. Poza tym przewód pokarmowy nie działa tak sprawnie jak zwykle, stąd należy w tych najtrudniejszych dniach traktować nasze jelita nieco bardziej pobłażliwie. Czasem nawet żucie to nadludzki wysiłek.

Dlatego zakładając, że nasz chory będzie w stanie przyjąć zmniejszoną objętość posiłku- musimy zapewnić jego zwiększoną gęstość odżywczą. Pamiętajmy, że „pożywny” to nie znaczy wysokokaloryczny/ tłusty/ ciężkostrawny, tylko bogaty w substancje odżywcze/ witaminy/ minerały- tak, aby mieć siły do walki z infekcją.

Aby nie myśleć za wiele o szczegółowym składzie odżywczym kolejnych produktów, można zastosować uproszczoną zasadę urozmaicania diety. Jedzenie w określonym kolorze ma często (w kontekście odżywczym) zbliżony skład.

Dlatego (w skrócie) jedzenie powinno być kolorowe-najlepiej we wszystkich kolorach tęczy.

Oprócz jałowości pożywienia, czasem to konsystencja jest problemem. Dlatego w czasie osłabienia, warto przerzucić się na produkty wstępnie już przygotowane do trawienia. Aby na przykład ominąć etap żucia, które w cięższych stanach i tak nie będzie efektywne. Świetnie sprawdzą się posiłki w formie zup, papek, musów, kisielków, budyni i tak dalej.

Polecam Waszej uwadze swój wpis o diecie lekkostrawnej.

Teraz jeszcze chwilkę o nawodnieniu. Pomijam już fakt, że woda jest konieczna do wielu różnych procesów fizjologicznych. Jest również szczególnie istotna w kontekście higieny układu oddechowego. Aby usunąć patogeny i złuszczony nabłonek dróg oddechowych, śluz musi mieć pewną objętość i niezbyt dużą lepkość. Zapewni to tylko odpowiednia ilość przyjmowanych płynów. Które dodatkowo muszą w pierwszej kolejności zaopatrzyć m.in. serce i nerki, a dopiero w dalszej kolejności drogi oddechowe. Dodatkowo o utratę wody, przy wysokiej gorączce, dużo łatwiej.

Badanie lekarskie u odwodnionego pacjenta, również może nie być w pełni miarodajne. Czasem zdarza się, że pacjenci odwodnieni nie prezentują objawów osłuchowych. Dopiero w momencie, kiedy się ich porządnie napoi, można faktycznie wysłuchać nieprawidłowości w klatce piersiowej.

Dlatego ważne jest przyjmowanie większej, niż zwykle ilości płynów. Nie tylko ze względu na podwyższoną temperaturę, ale też sam fakt trwania procesu zapalnego w układzie oddechowym, który prowadzi do większej produkcji śluzu i wymaga wzmożonego ich oczyszczania.

Standardowo w szpitalach u pacjentów w ciężkim stanie prowadzi się bilans płynów. Czyli zapisuje płyny pobrane i wydalone przez pacjenta. W ten sposób mamy kontrolę nad stopniem jego nawodnienia. W domu można wprowadzić bardzo uproszczoną wersję, czyli obserwację ilości przyjmowanych płynów i obserwację ilości wydalanego moczu. Tak naprawdę każde zmniejszenie ilości mikcji (czyli ilości wizyt w toalecie/ ilości zużywanych pieluchomajtek) powinno bardzo mocno wzbudzić czujność opiekuna osoby chorej!

Pamiętajcie też, że Wasz gorączkujący pacjent będzie się szybciej odwadniał. Czasem jest wskazanie do podania elektrolitów rozpuszczanych w wodzie. (Takich, jak np. w biegunce). Przedyskutujcie to z lekarzem prowadzącym.

Skoro tak, to może po prostu położyć się plackiem i przespać całą infekcję?

5. Nic z tego. Zalecana jest bowiem choć niewielka aktywność fizyczna .

Nie mówimy tu o maratonach/ siłowniach itp. Generalnie zalecany jest wypoczynek, po to, aby siły witalne przekierować na walkę z wirusem. Natomiast nie każdy pacjent COVID+ odczuwa potrzebę leżenia przez całą dobę.

Jeśli masz siłę pójść do kuchni lub łazienki, przebrać się z piżamy w dres- zrób to!

Leżenie bez ruchu Cię nie uzdrowi a poczucie zmiany pór dnia i posiadania (choć niewielkich) sił witalnych, pozytywnie wpłynie na Twoją psychikę

Osoby starsze lub schorowane/ przewlekle leżące, mogą wykonywać niewielkie ćwiczenia nawet w łóżku! Mogą to być np. krążenia rąk w nadgarstkach, stóp w kostkach, przesuwanie nogą w kierunku pośladka piętą po materacu, unoszenie rąk w górę i wkręcanie żarówek i tak dalej. Istotne jest też, że duża grupa powikłań związanych z koronawirusem, to powikłania zakrzepowo-zatorowe, np. udar, zatorowość płucna. Są to choroby potencjalnie śmiertelne i część ofiar COVID-19, odchodzi właśnie z tego powodu. Działają tu złożone mechanizmy, które wciąż są przedmiotem badań.

Nie jest to jednak sytuacja całkowicie nowa, bowiem w medycynie (także w wielu innych schorzeniach) normą jest, że ryzyko tych akurat zdarzeń rośnie znacząco w związku z unieruchomieniem. Oczywiście, nie jest to raczej jedyna przyczyna zwiększonego występowania powikłań zakrzepowo- zatorowych przy infekcji COVID, zdarzają się bowiem także u pacjentów chodzących. Ale, z pewnością, całodobowe leżenie w łóżku znacząco zwiększa ryzyko ich wystąpienia.

Dlatego jeżeli nie czujesz przymusu unieruchomienia- to nie wykonuj go na siłę. To samo dotyczy wysiłku fizycznego. Ruch to zdrowie, ale jeśli nie ćwiczyłeś wcześniej to nie rozpoczynaj wzmożonej aktywności fizycznej wraz z rozpoznaniem COVID-19.

6. I teraz ulubiona rubryka pacjentów, czyli w końcu tabletki!

Wybaczcie ironię- ja też bym chciała, żeby było, jak choćby z grypą czy anginą. Prawidłowe rozpoznanie wymaga wtedy szybkiego wdrożenia leczenia zgodnie z wytycznymi. Ale potem już dzieje się magia! Cuda, które nie wiedzieć kiedy, zaczęliśmy przyjmować za pewnik. A tu koronawirus utarł nam nosa.

leczenie covid w domu

Pamiętajcie: nie ma ŻADNEGO leku o udowodnionej skuteczności w leczeniu wszystkich faz infekcji koronawirusem

W związku z tym, nie będzie wiele informacji w niniejszym podpunkcie. Ponieważ opieram się w pracy na wynikach badań naukowych. A nie ma żadnych oficjalnych leków zarejestrowanych w leczeniu COVID-19 ambulatoryjnie, czyli w domu. Zalecenie z pogranicza farmakologii może dotyczyć jednak np. wdrożenia preparatów witaminy D, C oraz cynku.

Co do witaminy D to oczywiście zawsze wybierami lek, a nie suplement. Zalecana dawka dla osoby dorosłej to 2000 jednostek. W czasie infekcji można rozważyć zwiększenie okresowo do 4000 jednostek (czyt. nie 40000 jednostek, nie pół buteleczki! Nie słuchajcie szarlatanów. Czytajcie ulotki. Przedawkowanie leku ma swoje znane powikłania i są one opisane na ulotce preparatu.)

Natomiast co do witaminy C zdania uczonych są podzielone, wyniki badań raczej jednoznaczne i sprzeczne z ludową mądrością o skuteczności stosowania tej witaminy w infekcjach. Decyzję pozostawiam jednak Wam. Absolutnie NIE zachęcam jednak do stosowania mega dawek, które powodują przekroczenie progu tolerancji jelitowej i wywołanie biegunki. Dla pacjenta odwodnionego/ starszego/ z zaburzeniami elektrolitowymi i/lub chorobą układu krążenia może się to skończyć tragicznie.

Z cynkiem, rzecz ma się podobnie. Na chwilę obecną-brak badań populacyjnych, sporo modeli teoretycznych. Czekamy na więcej.

Jakie jeszcze leki mogą być przydatne?

Kolejna kwestia dotyczy leków przeciwgorączkowych. Na tym blogu macie świetną bazę wiedzy dotyczącej gorączek. Jest cała seria wpisów pod tagiem #gorączka np. o tym kiedy wybierać paracetamol, a kiedy ibuprofen. W tym wypadku (pomijając wskazania indywidualne), z punktu widzenia infekcji, może być stosowany KAŻDY lek zarejestrowany do leczenia gorączki np. paracetamol, ibuprofen, pyralgina (dorośli).

Co do kwestii opanowania kaszlu– niektórzy lekarze zalecają leki przeciwkaszlowe, inni rozrzedzające wydzielinę. Opis wskazań i przeciwskazań przekracza ramy tego posta i tu uważam decyzję powinien podjąć lekarz. W niektórych sprawach nie będę bawić się w leczenie przez internet.

Kwestii inhalacji np. rozszerzających oskrzela lub z zastosowaniem wziewnych glikokortykosteroidów wygląda podobnie. To już nie miejsce na terapeutyczne dywagacje. Z zasady nie stosuje się ich rutynowo u każdego pacjenta z rozpoznaniem COVID-19. Chcę tylko, żebyście wiedzieli, że jest taka mozliwość. I mieli szansę zapytać/ podpowiedzieć. Jak widzicie tych informacji jest tak dużo, że Wasz lekarz nawet przy najlepszej woli i wiedzy może nie podążyć tym tropem. Nie bójcie się rozmawiać ze swoimi lekarzami- generalnie jesteśmy fajni:)

Co do antybiotyków i leków przeciwzakrzepowych chyba jesteśmy zgodni, że stosuje się je z przepisu lekarza. To, że macie taki lek w domu i WYDAJE SIĘ Wam, że przyniesie Wam korzyść- to za mało. Słuchajcie, to są naprawdę nawet dla nas trudne decyzje, często podpieramy się rozmaitymi skalami, aby „przede wszystkim nie szkodzić”. A te leki potrafią, oj potrafią szkodzić!

7. Rubryczka dodatkowa dla Szukających Bardziej: inne leki polecane w internetach

  • Amantadyna

Cud Niebios prosto z Przemyśla. Któryś z kolegów lekarzy reklamował jego działanie potwierdzone na setkach przypadków z własnej praktyki. Czy, skoro żaden mój pacjent nie umarł z powodu COVID, mogę robić to samo z innymi lekami? Niestety tak to nie działa. Leki są poddawane dość rygorystycznym badaniom, o których wiele już napisano. I (chyba) wszystkim wydaje się logiczne, że obserwacja pacjentów w jednej przychodni nie może stać się wskazaniem do stosowania leku ogólnoświatowo. Nie jest prawdą, że nikt nie bada tego leku, bo jest tani. Nie jest to lek jakiś bardzo bezpieczny. Także odradzam stosowanie na własną rękę. Badania, jeśli będą, pokażą obiektywnie efekty.

  • Sterydy

Sterydy mają oczywiście swoje zastosowanie w trakcie infekcji COVID-19. Ale są lekami przeciwzapalnymi, czyli w pierwszej fazie infekcji mogą nasilać namnażanie się wirusa, ponieważ obniżają zdolności układu odpornościowego do obrony przed obcym patogenem. Przypomnę tylko że infekcja jest dwufazowa (tu macie wpis o typowych objawach i ich występowaniu w czasie). Część pacjentów będzie miało ciężki przebieg/ powikłania już w pierwszej fazie, część w drugiej, a zdecydowanie największa część oczywiście wcale. Akurat sterydy mają ściśle określone wskazania zależne zarówno np. od saturacji, jak i okresu choroby (po zakończeniu replikacji wirusa, druga faza). Jedno jest pewne- najbezpieczniejsze miejsce pobytu pacjenta kwalifikowanego do tych leków jest w szpitalu. Nawet jeśli jest źle a masz jakiś steryd w domu, w szafce- zapisany babci/ cioci/ koleżance z innego powodu- nie patrz w jego stronę. Kontaktuj się pilnie z lekarzem.

  • Remdesivir

To lek, którego pozycja jeszcze na ten moment nie jest tak do końca ugruntowana w oficjalnych zaleceniach. W leczeniu w Polsce stosuje się go, jeśli jest dostępny i ma realne szanse poprawić sytuację pacjenta. Stosowanie również jest ograniczone czasowo- w tym wypadku do pierwszego okresu choroby., gdy wirus dopiero się namnaża.
Właśnie dlatego tak bardzo ważne jest wychwycenie tych pogarszających się osób w pierwszych kilku dniach, a nie czekanie przez tydzień, aż im się poprawi. Jeśli to nie nastąpi to i tak na włączenie leków typu remdesivir będzie już za późno. W tym wypadku absolutnie nie ma mowy o jego dostępności poza leczeniem szpitalnym.

  • Osocze ozdrowieńców

Tutaj podobnie. Osocze jest preparatem szpitalnym, ma pewne określone wskazania i stosować je można (w momencie pisania tego artykułu) tylko u pacjentów, którzy są w pierwszej fazie infekcji. Dawca musi być dobrany do biorcy, dlatego nie każdy pacjent przyjmie każdy woreczek osocza. Piszę ten podpunkt jedynie informacyjnie, ponieważ wątpię, aby istniał czarny rynek handlu osoczem ozdrowieńców- prawda?

  • Acetylocysteina

W roku 2020 pojawiły się liczne publikacje opisujące hipotetyczne właściwości tego leku, biorąc pod uwagę np. jego właściwości przeciwzapalne i antyoksydacyjne (np. tu, tu i tutaj). Niemniej jednak na tę chwilę brak dowodów w dużych, populacyjnych badaniach wskazujących na skuteczność tego leku w tej konkretnej infekcji. Wiemy natomiast, że acetylocysteina jest świetnym mukolitykiem (czyt. rozrzedzaczem śluzu) i w wielu infekcjach dróg oddechowych rewelacyjnym lekiem objawowym. Może więc warto ją rozważyć, jeśli macie wskazania infekcyjne. Z badań wynika przynajmniej tyle, że nie jest przeciwskazana w COVID-19 i nie powinna pogorszyć jego przebiegu. A to już dużo, jeśli mamy tak wiele niewiadomych.

Natomiast ostateczną decyzję należy podjąć ze swoim lekarzem. Może się bowiem ukazać, że u Was ten preparat jest przeciwskazany.
  • Famotydyna / Cetyryzyna

To preparaty z grupy leków przeciwhistaminowych i mają zdolność do hamowania histaminy, czyli mediatora reakcji alergicznej i zapalnej. Rozważane jest stosowanie ich w profilaktyce burzy cytokinowej czyli super silnej reakcji zapalnej, poprawy przebiegu lub zmniejszaniu objawów neuropsychiatrycznych. Z pewnością obecne dowody absolutnie nie są wystarczające, aby włączać ten lek w przebiegu COVID-19 w domu. Tu nawet nie ma mowy o typowym , ZAREJESTROWANYM działaniu objawowym w infekcji. Chyba, że i tak stosujecie z jakiegoś powodu-stosujcie dalej. Ale pamiętajcie proszę:

BRAK wskazań do stosowania leku jest przeciwskazaniem

8. Na koniec jeszcze jeden bonus, czyli TLEN

Nigdy, w najczarniejszych snach, w żadnej sytuacji i w żadnych warunkach, jeszcze rok temu nie wyobrażałam sobie możliwości włączenia leczenia tlenem, w ostrej niewydolności oddechowej, u pacjenta w domu.

Niestety warunki się zmieniły, czasy i moje ograniczenia również. Dlatego niestety czasem zachodzi(-ła i mam nadzieję, że już nigdy do tego nie dojdzie) taka konieczność. Tlen stosowany w domu może występować w dwóch formach: butli z tlenem i koncentratora. Ah, przepraszam. Jest też trzecia, zabawkowa możliwość. To opcja najbardziej perfidnego dorabiania się na aktualnej sytuacji, ludzkiej bezsilności i tragedii. Mówię o butelkowych shotach tlenowych. Ja nawet nie wiem jak to nazwać. Musicie zdać sobie bowiem sprawę, że pacjenci z niedotlenieniem wymagają dużych, a czasem nawet olbrzymich przepływów tlenu. To jest co najmniej kilka litrów na minutę. Co zrobić z pojemnikiem, który zawiera 15 litrów tlenu???

Teraz muszę powiedzieć oczywiście i to jest drugie najważniejsze zdanie, które chciałabym, żebyście zapamiętali z tego artykułu:

Jeżeli tylko jest możliwość leczenia w szpitalu, a zaistnieją wskazania do tlenoterapii- należy za wszelką cenę znaleźć miejsce i pacjenta leczyć w szpitalu

Mówimy jednak o sytuacji ratowania życia. Kiedy w grę wchodzi medycyna polowa i więcej dla pacjenta zrobić się nie da. Albo czekamy na miejsce w szpitalu kilka godzin i pacjent stopniowo się pogarsza. Albo został wypisany z oddziału z zaleceniem tlenoterapii w domu. Oczywiście decyzja o tym powinna być podjęta przez lekarza.

Koncentrator nie wytwarza ani takich przepływów, ani takiego wysycenia tlenem jak centralny tlen szpitalny, gdzie istnieje specjalna instalacja rozprowadzająca gazy medyczne. Ale może pomóc w w/w przypadkach przy przejściowych spadkach saturacji lub w czasie oczekiwania na miejsce w szpitalu. Przepływ możliwy do uzyskania w tym urządzeniu to 0 do 5 litrów na minutę. Stosując takie krótkotrwałe leczenie w domu nie należy przekraczać saturacji 96%. Trzeba dopasować sposób podania do przepływu. Czyli w warunkach domowych, na koncentratorze i niewielkich przepływach powinny być to wąsy, nie maska.

Jeśli natomiast widać, że nie ma absolutnie żadnej poprawy po wyłączeniu koncentratora- to jeszcze raz należy za wszelką cenę szukać miejsca w szpitalu. Naprawdę nie chcecie wiedzieć skąd wiem to wszystko.

Tyle w temacie postępowania w domu. Szału nie ma- wiem. Ale mamy za zadanie zrobić wszystko najlepiej jak to możliwe. Pewnych spraw nie przeskoczymy. Trzeba trzymać kciuki za rozwój nauki, która już i tak dała nam w tym temacie bardzo wiele. I oczywiście cały czas pracować nad profilaktyką. I nad sobą- tak, aby mieć jak najbardziej sprawny układ odpornościowy i być jak najmniej podatnym na zarażenie.

Jeśli wiadomości zawarte w artykule „Leczenie koronawirusa w domu” okazały się dla Ciebie pomocne- polub ten artykuł lub udostępnij! Daje mi to wiele radości i energii do dalszej pracy. Dzięki, że dobrnąłeś aż tutaj!

Follow on Feedly